Kuligiem w góry z pożegnaniem zimy

 

 

W roku bieżącym zima niewiele dała zadowolenia tym, którzy są zwolennikami takiego sportu jak narty, łyżwy czy saneczki. Nic więc dziwnego, że Ci z pośród nas, którzy wiele obiecywali sobie w związku z wymienionymi rozrywkami chodzili z grobowymi minami. Styczeń, który zazwyczaj bywa najsurowszym i najbardziej obfitującym w śnieg był raczej ciepły i przypominał swą szatą początki wiosny. Wszyscy też patrzyliśmy z rezygnacją na te figle natury, pocieszając się tym, że chociaż będzie szybciej wiosna, a z nią inne czynności, inne rozrywki. Tymczasem luty przy samym końcu swego żywota wypłatał nam znowusz figla. Spadł duży śnieg, z którym w parze zstąpił na ziemię tęgi mróz, stwarzając dla narciarzy prawdziwy raj na ziemi. Jasnym jednak było, iż nie może to już potrwać długo. Wykorzystują więc te ostanie dni zimy z pomocą naszego dyrektora urządzili całą szkołą kulig. Przy samym zorganizowaniu tej przyjemnej imprezy zachodziła obawa, iż nie zdołamy zdobyć dostatecznej ilości saneczek przy wielkiej jednak przedsiębiorczości, jaką wykazali nasi koledzy, wszystkie obawy okazały się płonnymi. Po pokonaniu, więc wszystkich trudności wyruszyliśmy dwoma długimi wężami powiązanych saneczek ciągnionych przez 2 pary koni z góry. Każda jednak rzecz przyjemna czy przykra posiada swój koniec, po kilku godzinach pobytu w górach spędzonych na saneczkowaniu, zmęczeni, lecz z humorem wróciliśmy do szkoły, wynosząc z wycieczki tej troszkę nowych wrażeń, które wniosły do naszego życia pewną dozę urozmaicenia.

 

 

Wstecz